środa, 19 sierpnia 2015

A little bit of dystans do siebie, please!

Wiecie jakich ludzi naprawdę uwielbiam?
Takich z dystansem do siebie. Paradoksalnie, żeby innych mieć blisko, trzeba mieć do siebie dystans.

Przy pierwszych spotkaniach, wczesnym poznawaniu kogoś, niespecjalnie zwracam uwagę na inne czynniki, ale akurat na dystans do własnej osoby. Wiecie, naginam nieco zasady, prowokuję do "ujawnienia" jak bardzo skory/a będziesz do obśmiania swojej persony. Ujmują zupełnie mnie ludzie potrafiący śmiać się z siebie, tego co ich otacza, swoich błędów i sytuacji życiowych. Postrzegam je jako odważnie kroczące po swojej ścieżce, z podniesioną głową, niemożliwe do pokonania.

Bo dystans do siebie to, jakby nie patrząc, swego rodzaju broń.

Jeśli mam dystans do siebie, to nie obawiam się krytyki innych. Nie boję się nadchodzącego dnia czy spotkania. Mam pełną świadomość siebie i swojej wartości, więc nie podporządkujesz mnie sobie tak łatwo. Nie ostudzisz mojego zapału, nie zyskasz nade mną kontroli.

W parze z dystansem do siebie, szczęśliwie z resztą, idzie poczucie humoru(w moim guście wyłącznie czarne). A to już cały dwuczęściowy komplet cech, które najbardziej cenię w nowo poznanych. Tacy ludzie jawią mi się jako pełni pewności, niedający wywieść się w pole. Lubię z nimi spędzać czas, ponieważ nie są skorzy do kłótni, nie traktują wszystkiego poważnie, mają taką naturalną radość z życia. Nie przejmują się opinią innych, ukazują swoją indywidualność na co dzień. Są oryginalni w swojej prostocie. Potrafią przyznać się do błędu i nie twierdzą uparcie, że jest inaczej. Nie są zniewoleni przez słowa i reakcje otoczenia. Obrażalstwa nie znają, bywają beztroscy.

Siła, płynąca z niezależności, jaka tkwi w dystansie do siebie, jest ogromna.

Bo jeżeli powiem o swoim planie życiowym, a Ty go wyśmiejesz, jedynie spojrzę z rozbawieniem i stwierdzę "Boże, rzeczywiście brzmi żałośnie".
A potem zacznę go realizować.

4 komentarze:

  1. "Paradoksalnie, żeby innych mieć blisko, trzeba mieć do siebie dystans." - Uwiodłaś mnie już jednym z pierwszych zdań, a później było coraz lepiej. Czuję, że byśmy się dogadały. Bez dystansu do siebie nie ma szans być szczęśliwym człowiekiem. Puenta równie cudowna.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!:>
      Tak, czytając Twojego bloga również odnoszę takie wrażenie, mamy chyba podobny tok myślenia. A dystans do siebie jest bardzo ważną sprawą, znacznie ułatwiającą życie.

      Usuń
  2. Przyznaję, że czasem ciężko jest mi znieść słowa krytyki - ale tylko w pewnych dziedzinach życia, na których bardzo mi zależy. Tak czy siak w ciągu ostatnich kilku lat wypracowałam dość spory dystans do siebie, który początkowo był dość ubogi. Kiedy zrobię coś głupiego, zwykle to ja śmieję się najgłośniej - a przynajmniej się staram. Zresztą, ja w ogóle dużo i głośno się śmieję. Na uczelni połowa wykładowców nie zna mojego imienia, ale potrafi mnie poznać po dźwiękach, jakie "wydaję" :P I chociaż lubię porozmawiać szczerze, poważnie, to bez żartów, poczucia humoru i bardziej kolorowego spojrzenia na świat trudno byłoby mi przetrwać. Jak każdy człowiek mam wzloty i upadki, ale nie żałuję uśmiechu, skoro tak łatwo można go komuś podarować :)
    Naprawdę świetny post. Jesteś szczera i otwarta, coś mi się wydaje, że w prawdziwym życiu też byśmy się dogadały :P
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taak, mnie także da się poznać po głośnych, donośnych salwach śmiechu, haha
      I masz rację, ciężko byłoby bez takiego "lżejszego" podejścia do życia. Dziękuję za miłe słowa:)

      Usuń