poniedziałek, 10 sierpnia 2015

A Ty jak to postrzegasz?

Z regułki na Wiki:
Szczęście jest emocją spowodowaną doświadczeniami postrzeganymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.

Najprościej. Dlaczego?
Przechadzając się alejkami empika, trafiłam na jeden z ulubionych działów - psychologię. Miałam zamiar poszukać czegoś o zaburzeniach osobowości, socjopatach, borderline (już od dawna czaję się na jakąś ciekawie napisaną książkę tego typu). Przegrzebując się przez półkę, zarejestrowałam, że praktycznie większość tytułów traktuje o szczęściu.

Na tropie szczęścia. Sztuka szczęścia. Projekt szczęście. Dekalog szczęścia. Mity o szczęściu.

Czy szczęścia można się wyuczyć?
Najwyraźniej tak. Skoro tyle książek mówi nam jak radość zdobyć, być może coś w tym jest. Zależy czym dla konkretnej osoby jest radość.

Kluczowe pytanie, jak to osiągnąć?

Wpierw powinno się zdefiniować cel, tak więc moją definicją szczęścia jest bezkompromisowo satysfakcja. Takie błogie poczucie, że owszem, jestem spełniona. Gdy satysfakcjonuje mnie obrót spraw, nieważne, czy z wygranej w konkursie, kupieniem świetnego ubrania na wyprzedaży, czy po choćby pięknej pogody z rana gdy wstaję - tym dla mnie jest szczęście.

I otwarcie mówiąc, gładko mi to "moje" szczęście osiągnąć. Jestem zdecydowanie optymistką, więc i i na wszystko patrzę przez różowe szkiełka, i też we wszystkim potrafię dostrzec dobre strony. Najbanalniejszy przykład - owa piękna pogoda. Łopatologicznie myśląc, piękną pogodą jest ta słoneczna, ciepła, miła dla oka.
Może jestem dziwnym przypadkiem, ale dla mnie pogoda jest cudowna każdego ranka. Wiosną uwielbiam nieśmiało ciepłe poranki, latem delektuję się upalnymi promieniami, tak samo znajduję upodobanie w jesiennych dniach pluchy, nawet gdy już ledwo co oddycham pod dusznym kocem, a  kompletną czcią otaczam te dni w zimę, kiedy śnieg zasypuje całe moje miasto.

Brzmi jak na haju.
Trudno.
Ważne, że ja odnajduję w tym przyjemność.

Podobnie w pisaniu tego bloga. Założyłam go dla czystej, egoistycznej satysfakcji. Czerpię przyjemność z samego aktu pisania, każdy wpis to rozbijanie moich myśli na poszczególne cząstki elementarne. Ale dopiero motorem satysfakcji są komentarze osób, które doceniają moje starania, być może nawet myślą w podobny sposób. Każdy kolejny wpis czytam rodzicom, widzę gdy ukradkiem uśmiechają się do siebie pod nosem, by wszystko zwieńczyć krótkim no, nawet ci to idzie...

Sycą mnie spotkania z ludźmi, nowymi bądź nie, wymienianie opinii, wytaczanie argumentów i poznawanie poglądów drugiej strony.
Spędzanie czasu z bliskimi, z tymi, z którymi rozumiem się, wzniośle mówiąc, bez słów.
Imprezowanie, nieprzespane noce, głośna muzyka, taniec i śmiech.
Wschody słońca, oglądanie gwiazd na granatowym już niebie.
Odkrywanie nowych książek i oglądanie inspirujących filmów.
Zagłębianie zupełnie nowych tematów z różnych dziedzin.

Wiele radości sprawia mi nauka nowych rzeczy. Szycie, gotowanie, jazda na deskorolce czy poznawanie kolejnego języka. A jeszcze większe spełnienie przynosi praktyczne ich zastosowanie.
Kocham się w naginaniu granic swojego poznania, nieważne w jakim kalibrze - nurkowanie mimo braku umiejętności pływania, a wyruszenie samej do totalnie nieznanego miejsca brzmi równie ekscytująco.
Podejmowanie różnorakich wyzwań (nie mówię tu o kultowym "no ja tego nie zrobię" po setce, chociaż to także ma swoje uroki), to coś, co pozwala się sprawdzić i poczuć, że żyjemy.
Proste dostrzeganie swoich małych miłości w każdej pojedynczej rzeczy, którą wykonujemy, każdej czynności i osobie, która nas otacza. Wykorzystywanie każdej szansy na uśmiech, każdego momentu na znalezienie w nim uciechy. To chyba jest szczęście.

I ja z tego korzystam.
Więc może kluczowym pytaniem nie jest globalne "jak osiągnąć szczęście", ale własne, wewnętrzne ciche zapytanie: czy potrafię znaleźć szczęście w tym, co już mam?
__________
Jaki poważny wpis! Chyba się starzeję.

6 komentarzy:

  1. Ciekawy blog, zapraszam do siebie. Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpis jest cudowny, naprawdę - wywołałaś mój uśmiech, a wierz mi, to najlepsza pochwała :) Szczęście to bardzo trudna do zdefiniowania rzecz i psychologiczne książki raczej tutaj nie pomogą. Dla każdego to słowo oznacza coś innego. Dla mnie to głównie czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi, dobra książka, poranna kawa, mruczenie mojego ukochanego kota... Wokół każdego z nas mnóstwo jest niewielkich, niby niepozornych elementów, które na co dzień poprawiają nam humor i sprawiają, że możemy poczuć radość. Warto tylko czasem się zatrzymać, zamiast nieustannie za wszystkim gonić i docenić to, co się ma. Przy odrobinie chęci to wcale nie jest trudne, zwłaszcza że mówię to ja, realistka z nieco pesymistycznymi skłonnościami :)
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, dziękuję, to cudowne czytać takie miłe słowa:)
      Tak, szczęście dla każdego ma inną definicję i warto się nad tym zastanowić, żeby właśnie potrafić je osiągnąć. Jako realistka masz i tak optymistyczne podejście:>

      Usuń
  3. O, czytasz wpisy rodzicom? Ja kiedyś też tak robiłam, ale po pięciu latach blogowania chyba już mają dość. ;)
    Dobrze tak odnaleźć szczęście w tym, co się ma, choć ja akurat tak nie potrafię. Zawsze chcę więcej, chcę czegoś innego, nowego i (co gorsza) wiele rzeczy jednocześnie. Jakieś wieczne nienasycenie. ;) Nie wyobrażam sobie etapu, w którym już osiągnęłam szczęście, takiego stanu dokonanego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam, dopiero zaczynam z blogowaniem, więc i oni mają z tego frajdę, i ja :>
      Też mam tak czasami, jestem zmienna, niezdecydowana i jak to właśnie określiłaś, nienasycona, ale wiele zwykłych drobnostek wystarcza mi, żebym poczuła się bardzo szczęśliwa:))

      Usuń
    2. Tak, chyba wiem, o co chodzi. ;) Ja też często bywam radosna, tylko zawsze w drodze ku czemuś (a szczęście kojarzy mi się, jak wspomniałam, ze stanem dokonanym). :)

      Usuń