czwartek, 27 sierpnia 2015

Co widzą w nas inni

Usłyszałam ostatnio wyjątkowe słowa. Można by je podciągnąć nawet pod komplement.

"Jesteś moją oazą"*

Nieco mnie to zaskoczyło. Po chwili inspiracja przerodziła się w wenę.
Mianowicie, na temat przemyślenia jak postrzegają nas inni. Nie wątpię, że bywam irytująca, marudna, głośna, czasami bezczelna. Mam swoje humorki i kaprysy, wlekę żywot dość arogancki wobec otoczenia. Nierzadko odpysknę coś cynicznie. Sporadyczna ignorantka, przelotnie wymądrzająca się.
Brak punktualności i odpowiedzialności, infantylne zachowania, od czasu do czasu zarozumialstwo i przesadny egoizm, zadziorność. A to dopiero początek. Drażniące gesty występujące ponad potrzebę - częste przewracanie oczami, lekceważące unoszenie brwi, nonszalancka postawa. Jestem zaczepna i uparta. Ale nie w pozytywnym świetle. Raczej prowokacyjnie uparta. Przesadnie bronię własnej racji i bywam bezkompromisowa.

Zanim przemknie Wam przez myśl "co za wredne babskoo!!1111!!!oneone11!!!jeden", spójrzcie kilka linijek wyżej.
"Jesteś moją oazą"
Wobec tego wcale nie jest tak kiepsko.

Jak każdy mam swoje słabsze strony, blade punkty, których nie cierpię podkreślać, bezwzględnie ukrywam. Ale żeby umieć coś ukryć, trzeba mieć świadomość jak to wygląda. Tak więc jestem perfekcyjnie zaznajomiona z moimi wadami. Z niektórymi staram się walczyć, względem innych się poddałam(co prawda z argumentem na ustach, że natury się nie zmienia, ale to jedynie przykład mojego zadufania).
Zagłębiając się w temat dość daleko, moim zdaniem wady charakterologiczne to kwestia gustu, zależna od każdego z osobna, podobnie jak to bywa z wyglądem. Już kiedyś przebrnęłam przez falę "hejtów" w życiu, a że były to wczesnoszkolne czasy, to i psychika słabsza, nieodporna na docinki. Krótko później przyszła jedna z większych zmian osobowościowych - zaczęłam reagować na dogadywanie, potrafiłam się postawić i obronić.

Pojęłam, że wcale nie jestem taka zła, o czym niby jakiś ktoś mówi. Otrzeźwiony umysł przypomniał sobie o zaletach, których przecież, jak to każdy, mam wiele. Po prostu czasami tego nie dostrzegam. Mam szczęście posiadania wokół siebie osób, które kiedy trzeba przypominają mi o moich mocnych punktach. Przecież podobno jestem otwarta, kreatywna, potrafię obronić swoje zdanie, a i znajomości łatwo nawiązuję. Nie przechwalam się, raczej nawiązuję do jednego z moich poprzednich postów o pewności i dystansie do siebie, gdzie traktowałam jak ważne jest poczucie własnej wartości.

Nie oszukujmy się, każdy lubi komplementy, a najbardziej te uzasadnione. Miło jest ładnie się ubrać i usłyszeć, że pięknie się wygląda. Przyjemnie wejść na bloga i odczytać kilka ciepłych słów na temat swoich wypocin. Być docenionym - fenomenalna sprawa.

Wracam do pierwotnej myśli mojego tekstu, bo trochę odbiegłam od tematu. Jestem czyjąś oazą. Dla kogoś innego jestem słodkim pieszczochem, a jeszcze inna osoba postrzega mnie jako duszyczkę towarzystwa do rozbawiania i rozkręcania wieczoru. Jestem córeczką tatusia i dorosło córo mamy. Bywam powiernikiem najskrytszych tajemnic i kimś, z kim można wyjść wieczorem nad rzekę na piwo.  Gdzieś widzi się we mnie  utalentowanego motywatora, gdzieś indziej siłę napędową do realizacji pomysłów, a w jeszcze innym miejscu wspólnika do knucia niespodzianki dla niczego nieświadomej ofiary. Staję się zawziętym czytelnikiem albo pseudo-pisarką, tak jak w tym momencie. Kimś, z kim można pośpiewać Elvisa na imprezie albo nonsensownie się powygłupiać. Bywam dyskutantem na polityczne tematy, a dla kogoś innego wymarzonym rozmówcą o totalnie absurdalnych niedorzecznościach. Jestem najukochańszą przyjaciółką, dobrą partią na imprezę, kimś do cichej rozmowy na spacerze. Jestem inspiracją.

Niekiedy przedstawia się mnie jako wstrętną złośnicę, pyskatego dzieciaka, głupią marudę, czy jakiekolwiek inne stworzenie, odpowiednio do sytuacji. Ale to akurat mam gdzieś - bo jestem sobą, i z tą być może paskudną ignorancją tworzę siebie. Nie warto przesadnie brać pod lupę opinię innych. Może inaczej: warto, jednak głupotą będzie nadmierne wpasowywanie się w czyjś schemat. 

Przybieramy różne role, zależnie od tego jacy jesteśmy, jak siebie widzimy oraz jakimi zauważają nas inni.

Po wysileniu mózgowym, jakiego użyłam podczas tworzenia tego postu mogłabym spokojnie wygłosić mowę na temat toposu theatrum mundi, gdyby tylko taki trafił mi się na maturze. Ale zostańmy przy wzniosłym tonie.

Panie i Panowie, nie jestem idealna. Wy też nie.
Ale dla kogoś na świecie mogę być małym cudem.
__________
*ta osoba chyba wie, że o niej mowa;)

5 komentarzy:

  1. Piękny post :) I idealnie się wpasował do moich ostatnich przemyśleń. Mam spore kompleksy (głównie dotyczą one wyglądu, a przynajmniej w 70%) i podobnie jak Ty jest bardzo świadoma swoich wad, zresztą głośno się do nich przyznaję. Ale ostatnio, od w zasadzie kompletnej osoby usłyszałam, że jestem "cudownym człowiekiem". I te dwa słowa mnie bardzo poruszyły. Bo kto by się przejmował, że mam trochę za dużo kilogramów, że bywam leniwa, zapatrzona w siebie i wulgarna? Mam też zalety. I mam ludzi, którym na mnie zależy, więc tak naprawdę, co mnie interesuje reszta :)
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zbyt często skupiamy się na kompleksach lub wadach, nie dostrzegając dobrych stron swojego charakteru czy wyglądu, zupełnie nie dopuszczając myśli, że ktoś może widzieć to kompletnie inaczej.

      Usuń
  2. Dobre pytanie: jak postrzegają nas inni? Czy przeglądamy się w oczach innych osób jak w lustrze? Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek ma dwa oblicza: jedno, które sam widzi, i drugie, które widzą pozostali. ;) "Przybieramy różne role" - Prawda, zmieniamy się mimowolnie i zależnie od rozmówcy, sytuacji. Dobrze, że do tych słów: "jesteś moją oazą" potrafiłaś dodać kolejne: przyjaciółka, inspiracja (i inne wymienione). :) Nie jest przecież łatwo utrzymać poczucie własnej wartości, pamiętać o takich sprawach; sama czasem miewam z tym problemy.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdanie o dwóch obliczach chyba najlepiej obrazuje całą myśl postu. A poczucie własnej wartości można by w niejednym przypadku z łatwością odbudować przez spojrzenie na siebie przez "cudze okulary"

      Usuń
  3. Też Cię doceniam. Za Twojego bloga chociażby. Za tamten wpis o dystansie do siebie, za to, że porafisz się tak otworzyć, że jesteś świadomą siebie kobietą i potrafisz z tego zrobić użytek. Biję Ci brawo i kłaniam się. Masz 18 lat i chciałabym być tak dojrzała, jak Ty. (Oczywiście na podstawie tego, co piszesz na blogu, bo być może z pewnej perspektywy obie po prostu jesteśmy skończonymi dzieciakami ;)).

    OdpowiedzUsuń